Zapraszamy
Czytelników, rozmówców na forum, Autorów, Blogerów, Redaktorów,...
Przeczytaj o możliwościach korzystania z witryny i współpracy
Czytelników, rozmówców na forum, Autorów, Blogerów, Redaktorów,...
Przeczytaj o możliwościach korzystania z witryny i współpracy
Rząd przyjął założenia do przyszłorocznego budżetu, uwzględniając obniżkę składki rentowej w wersji zaproponowanej przez wicepremier Zytę Gilowską. Parlament uchwalił, a prezydent podpisał.
Małgorzata Pokojska
Redukcja kosztów pracy to obok konsolidacji finansów publicznych sztandarowy projekt reformatorski pani wicepremier. Według wyliczeń resortu finansów, zmniejszenie składki rentowej o 7 pkt. proc. będzie kosztowało budżet w przyszłym roku 15 mld zł. Wpływy z tego tytułu zmniejszą się o 20 mld zł, ale część pieniędzy zostanie odzyskana w postaci podatków. Od wyższych pensji pracownicy zapłacą większy podatek dochodowy, a wyższe wydatki konsumpcyjne sprawią, że wzrosną wpływy z podatku VAT i akcyzy. Koszt całej operacji nie powiększy deficytu budżetowego, a więc nie zagrozi słynnej kotwicy budżetowej (30 mld zł).
Paradoksalnie, to, co pozytywne w projekcie założeń do budżetu i na czym resort finansów zbudował prognozę makroekonomiczną, jest jednym z jego podstawowych zagrożeń. Wiadomo, że koalicjanci PiS chcą pieniądze, których zresztą nie ma, przeznaczyć na cele socjalne, a więc przejeść. Sprzymierzeńcem rządu jest PO, ale jej politycy zapowiadają, że będą walczyć o większą obniżkę stawki dla pracodawców. Według projektu rządowego, w tym roku beneficjentami redukcji mają być pracownicy, a w przyszłym roku pracownicy i pracodawcy podzieliliby się obniżką po połowie. Redukcja stawki rentowej dla pracodawców wyniosłaby więc 2 pkt. proc.
Odrzucenie redukcji klina podatkowego według projektu rządowego zburzyłoby prognozę makroekonomiczną zawartą w założeniach do przyszłorocznego budżetu. Obniżenie kosztów pracy ma bowiem przyczynić się do wzrostu zatrudnienia, dochodów i popytu konsumpcyjnego. Według rządowej projekcji, w 2008 r. bezrobocie powinno spaść do 9,9 proc., spożycie wzrosnąć o 4,7 proc., inwestycje o 14 proc., a PKB o 5,7 proc. Przewiduje się więc osłabienie tempa wzrostu PKB w porównaniu z obecnym rokiem (według prognoz 6,5 proc.) oraz tych motorów, które ciągną gospodarkę – konsumpcji i inwestycji (przewidywany wzrost w tym roku odpowiednio 5,3 proc. i 18 proc.). Nieznacznie przyspieszyć ma natomiast inflacja z 2 proc. (prognoza na ten rok) do 2,3 proc.
Rząd przyjął założenia do budżetu w tej postaci, zanim parlament uchwalił przepisy redukujące stawkę rentową według jego koncepcji. Pokazał więc, że jest zdeterminowany obniżyć koszty pracy. Dla pracodawców oznacza to tylko mały krok, ale w dobrym kierunku. Nikt dotychczas nie odważył się go zrobić, choć wiadomo, że koszty pracy są jedną z największych barier wzrostu gospodarczego. Jeśli planowana obniżka przyniosłaby pożądane efekty, byłby to najlepszy dowód, że trzeba dalej iść tą drogą.